Jak zakładamy winnicę, cz 26: Szybka sobotnia akcja
To miała być szybka sobotnia akcja. Ostatni oprysk w tym roku. Maks trzy godzinki. Zamiast tego, mija już godzina siódma a końca nie widać.
Jesteśmy rodzinną ekologiczną winnicą – produkujemy polskie wina bio.
To miała być szybka sobotnia akcja. Ostatni oprysk w tym roku. Maks trzy godzinki. Zamiast tego, mija już godzina siódma a końca nie widać.
Pablo Coelho twierdzi, że gdy czegoś bardzo, ale to bardzo pragniesz, to cały wszechświat Ci w tym dopomoże. Ja twierdzę, że jeżeli cały wszechświat jest Ci przeciwny, to nie ma znaczenia jak bardzo czegoś pragniesz, figa z makiem.
Do niedawna, mój dzień zwykle kończył się o piątej rano. Wychodziłem wtedy z całonocnych milong w Buenos Aires, Berlinie czy Waszyngtonie. Teraz mój dzień o tej godzinie się rozpoczyna.
Mija miesiąc, jak z bicza czasu ubywa, lecz już w innym tempie, jest o innym smaku, tak jakby świat podzielił się na okres przed i po sadzeniu. Sam moment sadzenia był euforyczny.
“Gdybym tylko wiedział,” są to słowa często unoszone przez wiatr na winnicy, czasami w tonacji “ohh, interesujące,” niekiedy w tonacji “hmm, ciekawe,” a zazwyczaj w tonacji “cholera jasna!”.
Jest po północy. Sterczę nad anglojęzyczną instrukcją obsługi “wydobytą” z internetu, bo to co do ręki dostałem od dealera jest tylko po niemiecku; polska instrukcja ma dojechać, ale jak na razie za oknem widzę tylko leniwego kota.