Jesteśmy rodzinną ekologiczną winnicą – produkujemy polskie wina bio.

Blog

HomeblogJak zakładamy winnicę, cz 26: Szybka sobotnia akcja
traktory winnica jura

Jak zakładamy winnicę, cz 26: Szybka sobotnia akcja

To miała być szybka sobotnia akcja. Ostatni oprysk w tym roku. Maks trzy godzinki. Zamiast tego, mija już godzina siódma a końca nie widać.

Zaczęło się, jak to zwykle, od przygotowania. Najpierw, podłącz opryskiwacz do ciągnika przed napełnieniem zbiornika, bo wypełniony jest za ciężki do manewrowania. Done. Następnie, napełnij zbiornik wodą i proporcjonalnie środkami ochrony. Done. Teraz, podłącz kable opryskiwacza do kontrolki w kabinie. Done again. W końcu, krok ostatni i najłatwiejszy, przetestuj opryskiwacz. A tu klapa, fiasko, kabinowy sterownik ani nie mrugnie. Wspólnie z teściem dochodzimy, że bezpieczniki są ok, złączki na kostce także, za to nie działa gniazdko kontaktowe, tak po prostu, bez przyczyny. Główkujemy i staje na tym, że przełączymy zasilanie od gniazdka obok. Wreszcie jest, działa, ale jakby nie było, dwie godziny w plecy.

W końcu docieram do winnicy. Winorośl tak bardzo urosła, że nie jestem już pewien czy wystarczy oprysk co trzeci rząd. Może trzeba częściej. Wychodzę z kabiny i dotykam liści w dalszych rzędach. Latorośl jednak tak szybko wchłania wodę, że nawet po chwili nie ma śladu wilgoci, nawet w rzędzie najbliższym.

Decyduję się ostatecznie na jazdę co drugi rząd i zaczynam. Po chwili jednak zdaję sobie sprawę, ze teraz gdy mamy już postawione akacjowe słupki skrajne, nie zawsze proste w formie, wjazd w rzędy staje się problematyczny, trzeba powoli, licząc centymetry, a czas ucieka. Teraz nawet skręt w co czwarty rząd wymaga rewersu. Ale jakoś ślimaczo brnę przez rzędy i tylko gdzieniegdzie wyskakuję z kabiny aby podpiąć zerwaną latorośl czy odsunąć przechyloną tyczkę.

No ale w tym dniu nic nie ma łatwo. Mam jeszcze dziesięć rzędów do objechania a tu nagle spada ciśnienie w kontrolce. Na opryskiwaczu kuleczka wskazuje brak wody. Wiem, to przez te przejazdy co drugi rząd. No nic, trzeba wrócić dwa kilometry drogami polnymi do zagrody teściów i zaspokoić smoka. W kabinie rozbrzmiewa “nothing’s changed” Tricky’ego, nucę cicho słowa refrenu “nothing’s changed, I still feel the same.

Dolewam wody. Teraz szybko odmierzam trzy środki ochrony i, aby przyśpieszyć cały proces, wlewam od razu wszystko do jednej butelki po mineralnej. Jednak coś się dzieje bo płyn zagęszcza się. Ale myślę “nothing’s changed, I still feel the same”, przecinam butelkę nożem i wrzucam galaretkę do opryskiwacza. W wodzie na pewno się to wszystko rozcieńczy.

Znowu dwa kilometry po kamieniach i polnych dołach, znowu na winnicy. Wjeżdżam w rząd, włączam sterownik, a tu ciśnienie ani drgnie, opryskiwacz wyrzuca tylko powietrze. Sprawdzam sprzęt, ale podświadomie znam przyczynę. To ta galaretka zapchała przewody. Nic nie pozostaje tylko wylać całą ciecz, wrócić do domu i przepłukać zbiornik. Kamienie po drodze znam już na pamięć, te większe witają mnie już z dala, niedługo zacznę nadawać im imiona.

Niezastąpiony teść przychodzi z pomocą. Wie gdzie jest filtr, rzeczywiście zapchany po brzegi gródkami. Znowu nalewanie wody, znowu środki ochrony (tym razem osobno). Jeszcze test na wszelki wypadek. Te nieskończone dziesięć rzędów jakoś nie dają mi spokoju, tak jak słowa do następnej piosenki Tricky’ego: “it bothers me, it bites me, it stinges me, it cracks me.” Założyłem sobie, że skończę i nic mnie nie powstrzyma. Znowu kamienie, znowu doły. Po raz trzeci wjeżdżam w rzędy, modlę się o normalność. Spryskuję dziesięć minut. Na dole wpadam w muł, traktor grzęźnie, przód, tył, znowu przód, tak kilkanaście razy, wszystko pięć centymetrów od siatki. Ale jest, wydostaje się, oprysk też kończę, jaka ulga.

Na horyzoncie bajkowy zachód słońca. Postanawiam, że muszę przez chwilę oderwać się od tego wszystkiego, zaczerpnąć powietrza, utrwalić to krwawe niebo na kliszy. Przecież ta natura to główny powód dlaczego tutaj jestem. Podjeżdżam na najwyższe wzniesienie winnicy dla lepszego widoku. Wywlekam się resztkami sił z kabiny, biorę iphona do ręki i naciskam. Przede mną tylko czarny ekran z ikonką wyczerpanej baterii.